No dobra, mówcie. Zrozumiem, a do tego będę wiedzieć co sądzicie :3
-------------------------------------------------------------------------
Rozdział I- 4 wrzesień, środa
Nicolai i Dymitr rzeczywiście byli braćmi bliźniakami, co dało się
zauważyć na pierwszy rzut oka mimo pewnych przeciwności w ich wyglądzie i
zachowaniu.
Nicolai ubierał się bardziej elegancko, często na
biało i szaro, przeciwnie do noszonych przez brata czerwono-czarnych dresów i
niebieskich jeansów. A do tego udało mu się w szkole, bez skarg nauczycieli,
nosić lekki, śnieżnobiały szal, luźno owinięty wokół szyi. Widać było, że
wszystkim dziewczynom się podoba. Nie stronił od nich, wręcz odwrotnie, był miły
i zdawał się flirtować z każdą dziewczyną, która przechodziła obok niego. W
jego wzroku były wesołe iskierki, gdy kłaniał się, naśladując jakiegoś
hrabiego, i rozmawiał z dziewczynami z klasy.
Dymitr Yergov miał włosy sięgające brody, i oczy
tak samo brązowo czekoladowe jak jego brat, ale zachowanie zupełnie inne. Nie
lubił rozmawiać w innym języku niż rosyjski, chyba, że musiał, na przykład na
lekcjach. A umiał języki doskonale. Nosił ubrania luźniejsze- nie jak
braciszek- i nie lubił rozmów, chyba, że ktoś umiał rosyjski na tyle
dobrze, by go zrozumieć. Trzymał się na uboczu, ale rzadko widywałam go bez
Nicolaia. Za to często widziałam w jego ręce książkę.
Widać było, że szatyni darzą się bardzo mocną
braterska miłością. Sposób w jaki ubierał się każdy z nich mnie bardzo
ciekawił, zachowanie obu również. To była moja pierwsza styczność z
bliźniakami. Do tego Rosjanami. W te wakacje spotkałam wielu Rosjan, nawet z
nimi rozmawiałam, ale ci na których trafiłam nie byli zbyt rozmowni.
Byłam rozdarta na dwie połówki. Jedna wołała „
neutralność, Dan! Najpierw obserwuj, a potem decyduj!”- taką zasadą się
posługiwałam odkąd pamiętam i nie miałam zamiaru jej opuszczać. Druga zaś
chciała spełnić jedno z moich marzeń i porozmawiać z chłopakami.
Szłam z Lisą pod salę w której mieliśmy mieć teraz lekcję wychowawczą. To była pierwsza lekcja z wychowawcą, nie licząc przywitania po akademii, a pani Lloyd wiedziała, że znamy się z podstawówki, więc poprosiła Rosjan o opowiedzenie trochę o sobie. Przez prawie całą lekcję Nicolai opowiadał z uśmiechem jak jest w Nowosybirsku- największym mieście Syberii, do którego marzyłam pojechać, i o miejscu swojego pochodzenia, oddalonego o 170 kilometrów na zachód miasta Yurga. W ten sposób dowiedziałam się, gdzie się urodzili i że na Syberii nie jest tak zimno jak myślałam- że na południu jest jak tutaj, może odrobinę chłodniej. Ale tylko odrobinę, jak zapewniał. Dymitr wtrącił do opowieści tylko kilka zdań, wszystkie po rosyjsku, więc Nicolai musiał przetłumaczyć. Czasami zamieniali kilka słów po rosyjsku, sprawdzając, czy ich opinie są zgodne. Nikt oprócz mnie i Connora- który również coś umiał rosyjski- nie rozumiał co wtedy mówili.
Gdy zadzwonił dzwonek dziewczyny z ociąganiem wstawały, urzeczone nie
tyle co słowami, co głosem Nicolaia. Mam dziwne podejrzenie, że między
niektórymi przyjaciółkami rozpocznie się rywalizacja o serce Nicolaia czy
Dymitra- na tego drugiego jest o wiele mniejsza szansa, jak oceniłam. Nie mówię
o mnie i Lisie- ona ma chłopaka, a mnie interesuje tylko to, że mieszkają w
Rosji, ale o takiej Eli, Weronice i Wiktorii- przyjaciółkach od pierwszej klasy
podstawówki, które teraz starały się zdobyć uznanie Rosjanina. To zdecydowanie
prowadziło do rozbicia przyjaźni.
Koniec środowych lekcji i kolejny trening samoobrony, który powoli się
zmieniał w sparing, zazwyczaj w parterze. Na samą myśl twarz rozjaśniał mi
uśmiech. Właśnie wychodziliśmy z Lisą ze szkoły i minęliśmy Nicolaia
rozmawiającego z Connorem. Wyłapałam z rozmowy swoje imię, co z oczywistych
powodów mnie zaskoczyło. Siadłam wraz z Lisą na poręczy, mamrocząc powód,
niedaleko rozmawiających, by dowiedzieć się, czemu padło „Daniela Svensson”.
- Dimka!- zawołał Rosjanin za oddalającym się nieśpiesznie Dymitrem.
„ Dimka?” pomyślałam zdziwiona, ale nie drążyłam tego tematu. Musiał
być to jakiś rosyjski zwyczaj, przydomek, czy coś.
Chłopak odwrócił się do brata.
- Co jest?- spytał po rosyjsku.
- Chodź na chwilę!- Nicolai przywołał go gestem ręki- Connor zna
kogoś, kto mógłby cię zainteresować!
Dymitr podszedł do nich, a ja- choć nie lubiłam plotek- byłam ciekawa
kim się interesował szatyn. I dlaczego. Niespiesznym krokiem ruszyłam w ich
stronę, zamierzając ich minąć w odległości kilku metrów. Nicolai podjął się
tłumaczenia bratu- po rosyjsku- co powiedział mu Connor.
- W naszej klasie jest osoba interesująca się tymi jakże ciekawymi
sztukami walki…- oczywiście rozpoznałam ton, znaczący tyle co „są głupie i
gardzę nimi”. Zdążyłam ich już minąć, ale gwałtownie się obróciłam, a Connor
zrobił przerażoną minę, gdy zobaczył nadchodząca mnie.
- Nicolai…- zaczął, a chłopak się obrócił akurat w momencie w którym
moje przedramię zahaczyło o jego szyję, a noga o kostki.
Zdążyłam usłyszeć krzyk Lisy:
- Dan, nie warto!
Ale nie zareagowałam na niego. Wciąż nie umiałam się opanować, gdy
ktoś mówił coś złego o moich zainteresowaniach.
Podcięłam Rosjanina do tyłu, tak, że zatoczył łuk w stronę twardego
gruntu ale nie uderzył o ziemię. Przytrzymałam go. Jego ciało zwisało nad
ziemią, a tylko końcówka białego szala i stopy dotykały chodnika.
- Nie waż się mówić o sztukach walki takim tonem.- wysyczałam po
rosyjsku do ucha chłopaka, a ten się wzdrygnął, bardziej zaskoczony, że mówię w
jego ojczystym języku.
- Mówisz po rosyjsku?- spytał.
- Owszem, więc teraz obaj uważajcie co mówicie.
Błyskawicznie go postawiłam do pionu i odepchnęłam tak, że wpadł na
stojącego za nim Dymitra. Chłopak złapał brata zanim zdążył na niego wpaść i go
wywalić, a jego mina wyrażała zamyślenie, gdy patrzył na mnie. Moja twarz zaś
wyrażała wściekłość, gdy szybkim krokiem ruszyłam w stronę przyjaciółki.
- Daniela…- jęknęła dziewczyna.
- Nie próbuj mnie uspokajać.- mruknęłam, gdy ruszyłyśmy w stronę jej
domu. Nienawidziłam, gdy ktoś obrażał moje zainteresowania. O ile mogłam
wytrzymać obrazę siebie- nawet z kamienną twarzą- to nie sztuk walki. Nawet
jeśli to był Rosjanin- do których miałam pewna słabość.
Zaczęłam się uspokajać i zdałam sobie sprawę co zrobiłam. Miałam
nadzieję, że nikt na mnie zakapuje. I prawdopodobnie narobiłam sobie wrogów
wśród dziewczyn, atakując Nicolaia. Chyba to jednak nie będą ciekawe trzy lata.
Nie tak to sobie wyobrażałam.
- Dan?- głos Lisy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hmm?
- Co on powiedział o sztukach walki?- spytała.
- Mówił gardzącym tonem.
- I tylko to wystarczyło, by cię wytrącić z równowagi?!- moja
przyjaciółka niedowierzała.- Wiesz jak to się może skończyć?! Nicolai może
zakapować, Connor, Dymitr czy ktokolwiek z tam obecnych osób!
- Wiem.- mruknęłam tylko.- Ale wiesz jak mnie łatwo zezłościć czy
zirytować.
Odtworzyłam całe wydarzenie jeszcze raz, tylko po to, by przypomnieć
sobie, dlaczego Nicolai wspomniał o sztukach walki. Że Connor zna kogoś, kto
mógłby zainteresować Dymitra. Ja? Czym? Tym, ze się uczę walczyć? On też
walczy?
Pytania kłębiły mi się w głowie, ale nie było możliwości się tego
dowiedzieć. Skoro zaatakowałam Nicolaia, Dymitr pewnie nie będzie się śpieszył
z nawiązaniem ze mną znajomości. A może… jeśli walczy to będzie chciał się
zemścić?
Mimowolnie rozejrzałam się w około, ale nie był żywej duszy oprócz
dziesięcioletniego dziecka z małym yorkiem.
Doszłyśmy do domu Lisy- pomarańczowo żółtego bloku oddalonego o pół
kilometra od szkoły.
- Hej!- pomachała ręką na pożegnanie, a gdy zamknęły się za nią drzwi
klatki schodowej ruszyłam w stronę swojego domu jednorodzinnego oddalonego
kolejne 500 metrów.
Haaaa pierwsza ! :D Nie no całkiem spoko czekam na jakieś rozwinięcie bo na razie nie ogarniam :3
OdpowiedzUsuńJa sama nie ogarniam tej historii ;)
Usuń